Chrzest w Duchu

Zeszyty Odnowy
Typografia
  • Mniejsza Mała Średnia Duża Największa
  • Domyślnie Helvetica Segoe Georgia Times

Chrzest w Duchu – o przygotowaniu się, bez pośpiechu, o wejściu w głąb, o poważnym potraktowaniu Boga 
„W Nim także i wy, usłyszawszy słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu, w Nim również – uwierzywszy, zostaliście naznaczeni pieczęcią, Duchem Świętym, który był obiecany” (Ef 1, 13). Bóg nas kocha, zbawił nas przez swojego Syna Jezusa Chrystusa i chce mieć z nami relację, dlatego napełnia nas swoim Duchem, który przychodzi do nas jako wylanie się Bożej miłości do naszych serc. Jesteśmy zaproszeni, by wzrastać w tej relacji, by trwać na modlitwie i posługiwać ludziom w Jego imię.

Początkiem posługiwania charyzmatami jest najczęściej osobiste przeżycie doświadczenia chrztu w Duchu Świętym. Kościół katolicki wiąże to doświadczenie z sakramentami chrztu i bierzmowania, które przyjęte we wczesnym dzieciństwie lub bez właściwego przygotowania nie od razu spowodowały w wierzącym właściwe skutki. Sakramenty są „skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. (...) Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją” (KKK 1131). „W pierwszych wiekach bierzmowanie stanowi zazwyczaj jeden obrzęd z chrztem, tworząc razem z nim <podwójny sakrament>” (KKK 1290). Katechizm przypomina również, że „sakramenty działają ex opere operato, czyli mocą zbawczego dzieła Chrystusa, dokonanego raz na zawsze”, (…) „skutki sakramentów zależą jednak także od dyspozycji tego, kto je przyjmuje” (KKK 1128). „Celem sakramentów jest uświęcenie człowieka, budowanie mistycznego Ciała Chrystusa, a wreszcie oddawanie czci Bogu. Jako znaki, mają one także pouczać. Sakramenty wiarę nie tylko zakładają, lecz za pomocą słów i rzeczy dają jej wzrost, umacniają ją i wyrażają. Słusznie więc nazywają się sakramentami wiary” (KKK 1123). Za najważniejsze skutki sakramentu chrztu Katechizm uznaje „oczyszczenie z grzechów i nowe narodzenie w Duchu Świętym” (KKK 1262), zaś bierzmowania „pełne wylanie Ducha Świętego, jakie niegdyś stało się udziałem Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy” (KKK 1302).


Św. Augustyn uważał, że gdy chrzest sakramentalny przyjmuje dziecko, nie jest ono niczego świadome. Potrzebuje więc aktualizacji daru, jaki otrzymało. Aktualizacja ta dokonuje się przez przepowiadanie słowa i działanie Kościoła, zakłada więc poznanie i doświadczenie skutków już wcześniej przyjętych sakramentów. Moc Ducha Świętego w ochrzczonym i bierzmowanym chrześcijaninie jest niejako uśpiona. Potrzebne jest nowe oddanie się Jezusowi, nowe otwarcie na Ducha Świętego, czego skutkiem będzie odnowienie chrztu i bierzmowania w życiu człowieka, by uaktualnione zostały dary, które otrzymał wcześniej.


I nad tym tematem spróbujemy się zatrzymać. Jak oddać się Jezusowi na nowo, jak pozwolić Bogu, by uaktualnił w nas te dary, których już nam udzielił w przyjętych wcześniej sakramentach? Od ponad pół wieku w Kościele katolickim istnieje Odnowa w Duchu Świętym, a więc przez te lata regularnie są organizowane seminaria, rekolekcje, kursy, aby to doświadczenie chrztu w Duchu Świętym stało się udziałem jak największej grupy ludzi, by w każdym wierzącym obudzona została łaska Pięćdziesiątnicy. Podczas spotkania 1 czerwca 2014 roku na stadionie w Rzymie, papież Franciszek został zapytany, czego oczekuje od Odnowy. Opowiedział m.in.: „Oczekuję od was, że podzielicie się z wszystkimi w Kościele łaską chrztu w Duchu Świętym”. To jest główne zadanie wspólnot Odnowy: przekazać to doświadczenie, podzielić się tym doświadczeniem, modlić się o to doświadczenie dla każdego człowieka. 


I tu musimy postawić sobie pytanie: ile osób przygotowaliśmy do przyjęcia chrztu w Duchu Świętym? Na ile osób położyliśmy ręce i modliliśmy się, by Duch Święty zstąpił? Prowadząc różne spotkania często zadaję te pytania i niestety niewiele osób będących w grupach modlitewnych ma się czym podzielić. Większość w grupach po prostu jest, ale ani nie głosi innym słowa Bożego, nawet w swoich rodzinach czy wśród najbliższych, ani tym bardziej nie modli się o wylanie Ducha Świętego. Nic, cisza. Trzeba by zapytać: dlaczego? Inna moja obserwacja to ludzie, którzy są w grupach, modlono się na nimi już kilka razy, ale nie widać efektów, dalej tylko są, nic nie robią, nic nie wiedzą, do niczego nie można ich posłać. Dla mnie osobiście to dość duży kontrast w porównaniu z grupami sprzed 20-30 lat.
Panuje dziś powszechna opinia, że Odnowa zamiera, że większość grup się starzeje, że nie ma tam życia, a nawet, że już nie różnią się niczym od innych grup spotykających się w parafii: pomodlą się, pośpiewają i idą do domów. Nie ma gorliwości, nie ma ognia, nie ma cudów. Od kilku lat próbuję znaleźć odpowiedź, dlaczego tak się dzieje i mam dwa spostrzeżenia, którymi chcę się teraz podzielić. 


Pierwsze dotyczy prowadzenia REO w domach rekolekcyjnych. Od kilkunastu lat podczas tych rekolekcji w kilku ośrodkach nie ma modlitwy o wylanie Ducha. Z tego, co usłyszałam od prowadzących, lata temu zrodził się pomysł, by ta modlitwa dokonała się po powrocie osoby z tych rekolekcji do domu podczas najbliższego spotkania wspólnoty. Ponoć celem było złączenie tego nowego człowieka bardziej ze wspólnotą oraz umocnienie tej wspólnoty poprzez wspólną posługę modlitewną temu człowiekowi. Idea może i fajna, ale niestety niefunkcjonująca. Rozmawiałam z osobami, które po kilka razy uczestniczyły w stacjonarnych rekolekcjach i nigdy nie przeżyły modlitwy o wylanie Ducha, a nawet nie wiedziały, że taka modlitwa powinna być w programie. Rozmawiałam z liderami wspólnot, którzy nie wiedzieli, że taką modlitwę mają zorganizować dla osoby wracającej z REO. Rozmawiałam z księdzem odpowiedzialnym za ośrodek rekolekcyjny mówiąc mu, że może te kilkanaście lat temu liderzy taką modlitwę organizowali osobom po REO, ale pokończyły im się kadencje, a tym nowym liderom nikt tego nie przekazał, więc mijają lata i w grupach są osoby, które nie przeżyły chrztu w Duchu Świętym. Tak więc są diecezje, w których grupy zamierają, członkowie grup nie są po chrzcie w Duchu, więc nie przekażą tego doświadczenia innym, nie ma ewangelizacji ani posługi charyzmatycznej. 


Drugim spostrzeżeniem jest kwestia przygotowania ludzi do chrztu w Duchu Świętym. Lata temu człowiek, który jechał na REO, odcinał się od świata. Nie było telefonów, więc nie kontaktował się z nikim bez ważnej przyczyny. Słuchał konferencji, modlił się, pozwalał, by treści, które usłyszał, dotykały głęboko jego życia, podejmował decyzję o nawróceniu, na poważnie wyznawał, że Jezus jest Panem jego życia i po tygodniu stawał się otwarty na przyjęcie nowego wylania Ducha Świętego. W dzisiejszym, zagonionym świecie, ten czas przygotowania jest redukowany do minimum, telefony nie są wyłączane, często ten czas to tylko sobota. Kilka lat temu miałam możliwość rozmowy na ten temat z Jimem Murphy’m, ostatnim prezydentem ICCRS, który opowiadał mi, że w Stanach REO zredukowano nawet do czterech godzin. Kiedy zapytał tamtych organizatorów, co zdążą zrobić przez tak krótki czas, odpowiedzieli, że głoszą krótką konferencję o Duchu Świętym, ktoś dzieli się świadectwem i modlą się nad ludźmi. Generalnie zgodziliśmy się, że przygotowanie na przyjęcie Ducha Świętego jest kluczowe, bo człowiek ma swoją kondycję taką a nie inną i musi mieć czas, by popatrzeć w swoje serce, by przemodlić swoją historię, by zaprosić Pana Jezusa do swego wnętrza i naprawdę otworzyć swoje życie dla Ducha Świętego. Inaczej zamiast pełni darów, o której czytaliśmy w Katechizmie, otrzyma tylko „pióro z ogona” używając biblijnego obrazu gołębicy. 

 

Zacznijmy więc po kolei, by jeszcze raz omówić czym jest chrzest w Duchu Świętym i jak się do niego przygotować, by to doświadczenie stało się doświadczeniem przemieniającym całe nasze życie i otworzyło nas na ewangelizację i posługę darami Ducha.  Każda z czterech Ewangelii zawiera zdanie, że Mesjasz będzie chrzcić Duchem Świętym: „Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3, 11); „Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym” (Mk  1, 8); „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16); „Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: <Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym>” (J 1, 33). Użyte tu greckie słowo „chrzcić” oznacza: zanurzyć, zagłębić się, obmyć, zatopić, zalać. Tak więc być ochrzczonym w Duchu Świętym znaczy być zanurzonym, obmytym, zatopionym w Duchu Świętym. Pan Jezus chce, byśmy w ten sposób żyli, byśmy zanurzali się w Tym, którego On nam zesłał. Słowa te jednoznacznie kojarzą się nam z wodą, więc mamy być jak mokrzy, jak ci, z których kapie, jak ci, którzy przytulając innych pomoczą ich również. Ten obraz pozwala nam zobaczyć, że chrzest w Duchu Świętym nie jest dla własnego uświęcenia, że nie możemy się z tym doświadczeniem zamknąć w domu, że ono musi być przekazywane, bo po to Pan Jezus je nam daje. Duch Święty ma z nas oddziaływać na innych ludzi poprzez swoje dary, poprzez naszą miłość i służbę. 

A zatem to doświadczenie jest nam bardzo potrzebne, bo tego pragnie dla nas sam Pan Jezus. On chce nas zanurzyć w Swoim Duchu, byśmy doświadczyli Jego bezwarunkowej miłości i odnowieni wewnętrznie byli Jego świadkami. Chrzest w Duchu Świętym to wewnętrzne przyjęcie łaski otrzymanej w sakramentach inicjacji chrześcijańskiej związane z żywym doświadczeniem obecności mocy Ducha Świętego. Sakramenty przyjęliśmy jako dzieci, dziś potrzeba odnowienia w nas tej łaski, którą już mamy, ale która może przez wiele lat pozostawała uśpiona. Takimi najbardziej widocznymi skutkami wylania Ducha są: osobiste doświadczenie Boga, spotkanie ze zmartwychwstałym Panem, doświadczenie mocy Ducha Świętego, pragnienie poznawania Słowa Bożego, doświadczenie radości i miłości, moc do prowadzenia duchowej walki, dawanie świadectwa i głoszenie Jezusa oraz służba wobec innych. 


Łaska ta jest powtarzalna, Bóg wielokrotnie może wylewać na człowieka swego Ducha. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich, gdzie dwa rozdziały po Pięćdziesiątnicy, kiedy zmieniły się trochę okoliczności, uczniowie znów modlą się o wylanie Ducha Świętego i On ponownie zostaje im udzielony. Myślę, że bardzo ważne jest, byśmy wszyscy nieustannie czytali Dzieje Apostolskie i z nich uczyli się życia w obecności zmartwychwstałego Pana oraz poruszania się w mocy Jego Ducha. 


Doświadczenie chrztu w Duchu Świętym zawsze skutkuje czymś widocznym w życiu danego człowieka. Gdy przychodzi Duch Boży, nie pozostajemy tacy sami. Zastraszeni uczniowie pozamykani w wieczerniku, gdy przyjęli Ducha Świętego, wyszli głosić i dawać świadectwo. Prześladowani potem modlili się, by Bóg wyciągał rękę i dokonywał znaków i cudów, gdy oni w mocy Ducha będą nieść innym moc imienia Jezusa. W naszym życiu więc też coś się zmienia, przestajemy się bać tego, co o nas pomyślą inni, dajemy odważnie świadectwo o Jezusie, przyprowadzamy do wiary innych, poświęcamy czas na modlitwę i na rozważanie słowa. To wszystko wiąże się z odnowieniem łask chrztu i bierzmowania, sakramentów, które nas już dawno wprowadziły w życie chrześcijańskie, którego może nie do końca byliśmy świadomi i które nie do końca prowadziliśmy. 


W doświadczeniu chrztu w Duchu Świętym znajdujemy widoczne podobieństwo do tego, co otrzymali Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy. „W dniu Pięćdziesiątnicy został wylany na uczniów Duch obietnicy: „znajdowali się (oni) wszyscy razem na tym samym miejscu” (Dz 2, 1), oczekując Go, „trwali jednomyślnie na modlitwie” (Dz 1, 14). Duch, który naucza Kościół i przypomina mu wszystko, co powiedział Jezus, będzie również wychowywał Kościół do życia modlitwy. W pierwszej wspólnocie jerozolimskiej wierzący „trwali w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz 2, 42). Kolejność jest typowa dla modlitwy Kościoła: oparta na wierze apostolskiej i potwierdzona przez miłość, karmi się ona Eucharystią” (KKK 2623-2624). Trwanie w Kościele, trwanie w modlitwie, zjednoczenie z Panem Jezusem w Eucharystii powoduje też obudzenie charyzmatów. „Charyzmaty, zarówno nadzwyczajne, jak również proste i zwyczajne, są łaskami Ducha Świętego, bezpośrednio lub pośrednio służącymi Kościołowi; zostają udzielone w celu budowania Kościoła, dla dobra ludzi oraz ze względu na potrzeby świata” (KKK 799). Duchowe dary Ducha Świętego są potrzebne do budowania Kościoła, do budzenia wiary i do umacniania już wierzących. Doświadczenie chrztu w Duchu Świętym objawia się poprzez dary charyzmatyczne, którymi zaczynamy służyć w miłości, która jest miarą wszystkich charyzmatów. Ale żeby zacząć służyć, trzeba oddać się do dyspozycji Duchowi Świętemu tak, by On mógł nami dysponować, byśmy słuchając Go na modlitwie i poddając się Jego poruszeniom realizowali Jego plany, byśmy stawali się sługami.


Chrzest w Duchu Świętym jawi się nam zatem jako kluczowe doświadczenie życia. Rozpoczyna ono drogę życia według Ducha. Definitywnie zmienia coś w życiu człowieka, koncentrując jego uwagę już nie na samym sobie i swoich egoistycznych potrzebach, ale na potrzebach braci i sióstr tworzących wspólnotę Kościoła. Wracając więc do pytania, w jaki sposób otworzyć swoje życie na to doświadczenie, zatrzymajmy się na koniecznych krokach, by przyjąć chrzest w Duchu Świętym. Przede wszystkim konieczne jest podjęcie fundamentalnego, osobistego, w pełni świadomego i dobrowolnego aktu wiary. Ma się to dokonać poprzez głoszenie słowa Bożego i weryfikację swego życia w kontekście tego słowa. Jeśli tego głoszenia nie ma, lub jeśli jest niewystarczające, za krótkie, pobieżne, to może się okazać, że człowiek nie zdąży skonfrontować swojego życia, nie będzie miał możliwości wejścia w głąb samego siebie, nie dopuści zatem do tego, by słowo Boże przeniknęło jego życie i przecięło jak miecz obosieczny rozdzielając dobro od zła i pokazując prawdę. Te wszystkie skrócone rekolekcje, seminaria, kursy weekendowe są chyba niewystarczające, by zabiegany dziś człowiek „wyhamował” i wszedł w głębszą relację z Bogiem. 
Czytając fragmenty z czterech Ewangelii mówiące o tym, że Mesjasz będzie chrzcił Duchem Świętym zauważyliśmy na pewno, że zdania te wypowiada za każdym razem Jan Chrzciciel. To też może być dla nas podpowiedzią odnośnie przygotowania się na przeżycie tego doświadczenia, gdyż Jan Chrzciciel był tym, który wołał cytując proroka Izajasza: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3, 4b-6). A więc przygotowanie swego serca na przyjęcie Pana jest bardzo ważne, człowiek musi mieć możliwość zastanowienia się, co w swoim życiu musi wyprostować, jakie góry grzechu musi oddać Bogu, jakie wyboje egoizmu wyrównać, jakie zakręty fałszu w swoim myśleniu wyprostować. W dzisiejszym świecie, który relatywizuje grzech i odpowiedzialność za wszystko spycha na innych, trudno jest osobie, która dopiero wchodzi w życie duchowe, bo takie osoby najczęściej uczestniczą w REO, szybko i bez głębszej refleksji sprostać zadaniu, które wyznacza Jan Chrzciciel. 


Kolejnym krokiem jest wewnętrzna gotowość całkowitego podporządkowania się Bogu. Całkowitego, a nie na kilka procent na potrzeby chwili. To powinna być decyzja wypływająca z głębokiej i przemyślanej decyzji nawrócenia się i uznania Jezusa jako Pana i Zbawiciela swego życia: swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. To wyznanie to musi być przełomowa decyzja, a nie ładnie wypowiedziana formułka. Oczywiście, żeby to była głęboka decyzja znów potrzeba czasu, głoszenia słowa, osobistej modlitwy, dzielenia w małej grupie. Podczas skróconej do minimum wersji rekolekcji te warunki nie są spełnione wiec ta decyzja jest w wielu przypadkach płytka i powierzchowna, dokonana między jedną a drugą rozmową telefoniczną na niecierpiący zwłoki temat. Z rozmów z ludźmi w wielu miastach wynika taki właśnie scenariusz. A tymczasem chodzi o całkowite powierzenie swojej wolności Duchowi Świętemu, o pozwolenie Mu, by wypełnił każdą przestrzeń naszego życia, o „wypuszczenie” ze swoich rąk kierownicy życia, by to On mógł je od tej pory prowadzić. 


Oczywiście Duch Święty jest Bogiem i może zadziałać w sposób mocny i cudowny. Znamy świadectwa takich spektakularnych nawróceń, jednakże w większości przypadków Jego łaska uzależniona jest od naszej wiary i otwarcia serca, a to często długotrwały proces, w którym mamy sobie wzajemnie pomagać. Poprzez słuchanie słowa dokonuje się zmiękczenie naszego twardego serca. Przypowieść o siewcy uczy nas, że nie na każdej glebie ziarno wydaje plon, a sprawienie, by gleba naszego serca była żyzna, wymaga duchowej pracy, wymaga pozwolenia Bogu na to, by nasze serce zaorał, przekopał, pograbił. To może być bolesny i czasochłonny proces, ale jest on konieczny, by rzucone ziarno wzrastało i przyniosło plon. Często potrzeba też uwolnienia od tego wszystkiego, co powstrzymuje ujawnienie się w pełni działania Ducha Świętego i co pozwoli wzrastać w wewnętrznej wolności.


Pobieżne przygotowanie do przyjęcia chrztu w Duchu Świętym jest według mnie jedną z przyczyn zamierania tego doświadczenia w niektórych grupach. Jeśli członkowie sami nie przeżyli tego doświadczenia, nikogo do niego nie przygotują i nikogo nie rozpalą. Będą się spotykać raczej towarzysko niż charyzmatycznie. Spotkałam wiele grup, w których nie ma żadnej posługi charyzmatycznej, za to ciasta jest mnóstwo. Wiele razy byłam zapraszana, by powiedzieć konferencję podczas spotkania wspólnoty i to spotkanie wyglądało tak, że ludzie robili herbatę, siadali z ciastem, potem ktoś powiedział: to może się pomodlimy, na co wszyscy powoli wstali, postękali kilka wezwań do Ducha Świętego i szybko siadali, bo herbata stygła. Głoszenie konferencji bywało przykrym doświadczeniem, bo okazywało się, że tematu, o jaki zostałam poproszona, nie było na czym „zawiesić”, ludzie nie znali fundamentów wiary, nie mieli doświadczenia wylania Ducha, nie byli w stanie tego przyjąć zwłaszcza jeśli lider prosił o temat związany z posługą charyzmatyczną. 
Pozwolenie Duchowi, by kierował naszym życiem jest więc podstawowym wyzwaniem każdego członka wspólnoty modlitewnej. Jeśli nie dokonało się ono na początku drogi z Bogiem, to może warto zastanowić się we wspólnotach, czy każdy z nas to doświadczenie ma, może warto zrobić takie dzielenie, podczas którego każdy opowie o swoim chrzcie w Duchu Świętym, bo jeśli to przeżył, to doświadczenie to podzieliło jego życie na dwie części, przed i po. Historyczność tego doświadczenia jest dobrym sprawdzianem, czy ono w ogóle zaistniało. Niedawno prowadziłam weekend przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego i po jednej z konferencji poprosiłam, by ci z obecnych, którzy przeżyli chrzest w Duchu Świętym, opowiedzieli o tym doświadczeniu. Na kilkanaście osób, które wyszły do przodu, tylko cztery opowiedziały o tym, czego doświadczyły, reszta opowiadała o rekolekcjach, o przygotowaniu itd., ale na pytanie, czego doświadczyły, nie miały odpowiedzi. 

A przecież to Pan Jezus chce, byśmy byli zanurzeni w Duchu. On ma zamieszkiwać w sercu, tworzyć swoją świątynię, pozwalać nam doświadczać namacalnych i niezwykłych skutków obecności Boga. Czy wszyscy mamy takie doświadczenie? Odpowiedzmy sobie na to pytanie i spróbujmy zrobić wszystko, by odnowić przygotowanie, by REO było prowadzone zgodnie ze wszystkimi wytycznymi i koniecznie kończyło się modlitwą o chrzest w Duchu Świętym. Nie brońmy nikomu tego doświadczenia, Jezus tego pragnie, papież Franciszek o to prosi. Nie bądźmy więc obojętni, nie może nam nie zależeć, nie możemy ograniczać działania Ducha w sercach ludzi przez swoje lenistwo i zaniedbania. Dołóżmy starań, by każda wspólnota prowadziło REO po kilka razu w roku w parafii, w której się spotyka. Niech każdy z nas definitywnie otworzy się  na działanie Ducha Świętego i niech pomaga innym, by ich serca też się otworzyły.

A wtedy staniemy się naprawdę uczniami Pana Jezusa i takie osobiste doświadczenie Boga stanie udziałem wszystkich braci i sióstr, którzy są wokół nas. Każdy doświadczy osobistego spotkania ze zmartwychwstałym Panem Jezusem i spotkanie to przemieni go, zabierze strach a wleje nadzieję. Będziemy wszyscy na co dzień doświadczać mocy Ducha Świętego wobec osób chorych i zniewolonych. Obudzi się w każdym z nas ogromne pragnienie poznawania słowa Bożego, będziemy czytać Biblię pochłaniając zawartą w niej treść jako żywe doświadczenie działania Boga. W swoim życiu doświadczymy radości i pokoju, zacznie nami kierować miłość do Boga i bliźnich. Ważnym owocem wylania Ducha Świętego jest też moc do prowadzenia duchowej walki, do osiągania zwycięstwa nad grzechem, złem i szatanem. I nasze grupy ożyją, bo będziemy w żywy sposób dawać świadectwo i tym, czego każdego dnia Pan Jezus dokonuje w naszym życiu. Będziemy Go wspólnie uwielbiać i ogłaszać Jego chwałę. Będziemy innym głosić Jezusa oraz służyć każdemu człowiekowi w mocy Jego Ducha. 

Informacja o plikach cookie

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.